3 / 4
zgorzkniała, antypatyczna, bierna i wyrachowana, ale też rzeczowa i mądra życiowo.
Ma jasny ogląd sytuacji. Widzi to, co jest, a nie to, co chcieliby, by widziała jako cudem
ocalała ofiara. Żyje więc z odszkodowania, które „litościwe społeczeństwo” wpłacało
na jej konto przez całe lata, ale doskonale wie, że owo współczucie to rodzaj odpustu
win, za które ci sami ludzie karmią się jej traumą. Wiedza i prawda są jej głównym atry-
butem. W „Mrocznym zakątku” nie chodzi o odpowiedź: kto zabił, lecz o rzecz znacznie
ważniejszą: jaka jest prawda.
A). Świat Flynn to szarówka przed zmierzchem. Nie granatowa, nieprzenikniona noc
gdzieś w Szwecji, ani też nie przekombinowane francuskie zbrodnie, w których
symbole i metafizyka mają budować napięcie. To raczej świat True Detective,
lecz i tak niewiele w nim światła. Skoro nadzieja umarła dawno temu, szybko
pojmujemy, że Libby, choć odstręczająca i podstępna – jako jedyna jest w tym
gronie naprawdę uczciwa. Wobec siebie i świata. Postać fascynująca, infeku-
jąca i zakotwiczająca się w czytelniczym sercu na długo po skończeniu lektury.
Jej bezwzględna szczerość oraz kostyczne poczucie humoru sprawiają, że choć
nas drażni, czasem przeraża, a w życiu skreślilibyśmy ją po pięciu minutach roz-
mowy, w trakcie lektury nie jesteśmy w stanie przestać jej kibicować. Boimy
się o Libby i chcemy (czasem bardziej niż ona sama), by odkryła wreszcie, kto
zniszczył jej życie. Bo – o ironio – sama bohaterka uznaje tę sprawę za całkowicie
nieistotną. Napędzają ją sprawy trywialne: otrzymywane za śledztwo pienią-
dze, a potem wyłącznie ciekawość. Ale to właśnie ją – roszczeniową i chciwą
ofiarę – uczyniła Flynn całkiem nowym typem detektywa. Nowym, ponieważ
to „zła kobieta”. „Zła”, gdyż już na starcie nie jest taka, jaka kobieta być powinna.
I na tym polega jej magnetyzm. Jestem pewna, że Libby będzie wkrótce miała
wiele odmian i gorszych lub lepszych kopii.
3. „Mroczny zakątek” to powieść ze zbrodnią w tle, lecz przemyślana na wszystkich
poziomach niczym doskonały projekt architektoniczny. To jedna z tych zachwycających
opowieści, w których wyjęcie jednego puzzla niszczy całą konstrukcję. Nie znam więk-
szego komplementu dla wyobraźni pisarza. Flynn wie, że w powieści liczą się wyłącznie
emocje czytelnika. Nic więc dziwnego, że postawiła na jedyny gatunek, który ma szansę
wciąż się rozwijać. Thriller psychologiczny na świecie już zawłaszczył niemal wszystkie
atrybuty kryminału, powieści obyczajowej, czystej sensacji, a nawet melodramatu. Flynn
dodatkowo czerpie pełnymi garściami z literatury zwanej dotąd „wysoką” na rzecz unika-
towej kompozycji, języka, narracji. Gdyby należała do nurtu „wysokiego”, można by okre-
ślić wykonanie dzieła majstersztykiem. W moim słowniku ważniejszy jest hołd w postaci
dwóch słów: „solidna robota”. Bo mimo walorów artystycznych nadal fundamentem i siłą