8
9
Daruj sobie współczucie. On zabił całą moją rodzinę.
He, he. No tak. Lyle ssał kostkę mlecznego lodu.
Rozmawiasz z nim czasem o tym?
Czułam, jak wznosi się wokół mnie obronny mur. Wielu ludzi
żyło w niewzruszonym przeświadczeniu, że Ben jest niewinny.
Przysyłali mi wycięte z gazet artykuły na jego temat,
a ja nawet ich nie czytałam, tylko od razu wyrzucałam
do śmieci na widok jego zdjęcia, na którym wyglądał jak
Jezus, z rozpuszczonymi rudymi włosami do ramion i twarzą,
z której bił spokój. Teraz dobiegał czterdziestki. Przez
wszystkie te lata ani razu nie odwiedziłam go w więzieniu.
A mogłabym to zrobić bez trudu, bo niedawno przeniesiono go
do placówki na obrzeżach naszego rodzinnego miasta Kinnakee
w stanie Kansas, gdzie popełnił morderstwo. Jednak wcale za
nim nie tęskniłam.
Wielbiciele Bena to w większości kobiety. Mają odstające
uszy, długie zęby, trwałą ondulację, mocno zaciśnięte
usta, noszą spodnium i krzyżyk na szyi. Czasem stają na
progu mojego domu, z o wiele za bardzo lśniącymi oczami.
Wmawiają mi, że złożyłam fałszywe zeznania. Że dałam sobie
namieszać w głowie, że działałam pod presją, że skłamałam
pod przysięgą w wieku siedmiu lat, twierdząc, że to mój
brat wszystkich zabił. Czasem na mnie krzyczą, straszliwie
się śliniąc. Kilka z nich mnie nawet uderzyło w twarz.
To tylko odbiera im siłę przekonywania. Bardzo łatwo
zlekceważyć czerwoną jak burak, rozhisteryzowaną babę,
a ja tylko czekam na powód, by kogoś zlekceważyć.
Gdyby były dla mnie milsze, może bym się dała nabrać.
Nie, nie rozmawiam z Benem. Jeśli o to wam chodzi, to
nie jestem zainteresowana.
Nie, nie, nie, nie o to chodzi. Chcemy, żebyś przyszła
na nasze spotkanie, taką jakby konferencję, a my zadamy ci
kilka pytań. Naprawdę nie wspominasz tamtej nocy?
x x x